Ks. Ryszard Staszak
Sulistrowice
Ojciec Biskup Józef Pazdur – serdecznie dobry człowiek
Jubileusze, które w 2012 roku przeżywa ks. bp. Józef Pazdur, emerytowany wikariusz generalny Archidiecezji wrocławskiej: 87 – lecie życia, 60 – lecie kapłaństwa, 27 – lecie posługi biskupiej – prowokują do zadumy. Jubilat urodził się 22 listopada 1924 roku w Woli Skrzydlańskiej; dnia 23 grudnia 1951 roku w archikatedrze wrocławskiej otrzymał święcenia kapłańskie z rąk Prymasa Tysiąclecia Sługi Bożego dra Kard. S. Wyszyńskiego. Dnia 13 stycznia 1985 roku przyjął święcenia biskupie przez posługę metropolity wrocławskiego abpa dra H. Gulbinowicza.
Ochoczo odpowiedział na wezwanie Chrystusa: „Pójdź na mną”. Jako kapłan w Polsce pracował w czasach komunistycznego reżimu. Doświadczył inwigilacji służb bezpieczeństwa, będącej na usługach wrogiego Polsce mocarstwa. Zapisał się w historii Dolnego Śląska jako gorliwy i „dobry pasterz” oraz kulturalny i inteligentny głosiciel Słowa Bożego. Jego kazaniami zachwycał się uczony tej miary co ks. infułat prof. dr hab. Józef Majka. Naśladuje przez całe swe życie Najwyższego Kapłana Jezusa Chrystusa, który nie przyszedł aby Mu służono, ale aby służyć innym. Stał się pokarmem dla wiernych poprzez Eucharystię, która buduje Kościół. Jest zawsze dostępny dla tych, którzy chcą się z nim spotkać. W każdym człowieku widzi brata i traktuje go jako brata. Przykładem swego życia zjednoczonego z Bogiem buduje innych i zachęca do naśladowania Chrystusa.
Księża, których był ojcem duchownym w Arcybiskupim Wyższym Seminarium Duchownym we Wrocławiu w latach 1952 – 1956 i 1965 – 1984 mówią, że dał się poznać jako znakomity ich przewodnik i wychowawca. Ma cos w sobie z wielkiej postaci Papieża dobroci bł. Jana XXIII (1958 - 1963), który przeszedł do historii jako bardzo inteligentny papież. Zapisał się w pamięci swych wychowanków jako człowiek modlitwy i pracy. Uwrażliwiał serca i umysły kleryków, by nie byli nigdy obojętni na sprawy ludzkie. Całą swą osobowością wnosił w życie seminaryjne ducha rodzinnej atmosfery. Był zawsze do ich dyspozycji. Codziennie można go było spotkać w konfesjonale. Jego konferencje ascetyczne były zawsze solidnie opracowane, były logiczne i jasne, poparte przykładami z codziennego życia. Dużo czasu poświęcał tym alumnom którzy doświadczyli przymusowej służby wojskowej i związanej z nią ateistyczna ideologią. Poprzez tę postawę zapisał się w pamięci tych, którzy się z nim zetknęli jako „serdecznie dobry człowiek”.
Drzwi jego mieszkania są zawsze otwarte dla wszystkich kapłanów i wiernych o każdej porze dnia. Każdemu z odwiedzających go pozostają w pamięci słowa wypowiadane przez niego z uśmiechem i radością: „witajcie”. Uśmiech na twarzy jest formą jego apostolatu. Zarówno kapłani, jak i ludzie świeccy, przychodzą do niego z różnymi problemami; otwierają przez nim swe serce, gdyż jego mieszkanie to konfesjonał. Kapłani chętnie zapraszają go z posługą biskupia do swych parafii. Jego przyjazdy do parafii stanowią zawsze wydarzenie i pozostają w pamięci kapłana i wiernych. Z natury swej jest człowiekiem – tak jak jego wielki przyjaciel biskup prof. dr hab. W. Urban - bardzo dyskretnym. Najchętniej wszyscy się do niego zwracają Ojcze Biskupie; każdy z księży może przy spotkaniu z nim przedstawić swoje problemy duszpasterskie i osobiste. Chętnie z okazji wizyt duszpasterskich w parafii spotyka się z nauczycielami, wychowawcami i młodzieżą.
Tajemnica jego owocnej posługi kapłańskiej i biskupiej wynika z jego głębokiego osobowego zjednoczenia z Chrystusem Eucharystycznym, z którym związał się od lat młodzieńczych w sposób szczególny.
Szczególną czcią darzy obraz Matki Bożej Łaskawej; znajduje się on w jego domowej kaplicy, w której codziennie odprawia Mszę świętą. Często przyjeżdża do powstającego sanktuarium Najświętszej Maryi Panny Matki Bożej Dobrej Rady w Sulistrowiczkach, by zawierzyć Jej swe trudne sprawy i swą posługę w Kościele. Sanktuaria maryjne są dla niego przysłowiowym okiem w głowie; one przypominają mu ludzkie pielgrzymowanie, ożywiają wiarę. Poprzez swój styl życia i pracy stał się wzorem dla kapłanów oraz wiernych. Na obrazkach wydrukowanych z okazji otrzymania sakry biskupiej (13.01.1985) znajdujemy słowa, które nawiązał do tekstu proroka Izajasza: „Namaszczony i posłany, aby pełnić posługę wiary, która działa przez miłość”.
Kto ma szczęście uczestniczyć we Mszy św. celebrowanej przez niego zauważa, że przed każdą Mszą św. wypowiada on trzy słowa: „dziękuję”, „przepraszam”, „proszę” i rozwija treść tych słów. Słowa te tworzą piękny tryptyk zachęcający do wiernego naśladowania Zbawiciela świata, Jego Matki Niepokalanej Dziewicy i świętych Pańskich.
Słowo „dziękuję” więcej znaczy niekiedy niż garść pieniędzy; wskazuje ono na dar życia, na dar wdzięczności Bogu za to, że jesteśmy. Jesteśmy dlatego, że jest Bóg. Mogło nas przecież nie być, a skoro jesteśmy, to dlatego, że jest miłujący Bóg. On wybrał dla nas czas i miejsce dla naszego życia. Wybrał nam rodziców, „którzy na serio przyjęli słowa przysięgi małżeńskiej, że przyjmą i wychowają potomstwo, którym ich Bóg obdarzy”. Słowo to wyraża Bogu wdzięczność za życie, wdzięczność także za wychowanie, za atmosferę rodzinnego domu, za powołanie kapłańskie, małżeńskie, oraz za każde inne powołanie: do życia samotnego, bezżennego. Wyraża też wdzięczność za życiowe dokonania i doświadczenie a także za przyjście na świat w katolickiej Polsce, która w świetle proroctwa wielkiego Prymasa Polski Sługi Bożego Kard. Augusta Hlonda (z dnia 22.10.1948 r.) stanie się w Europie przewodniczką narodów europejskich na drodze ich moralnej odnowy. Na koniec często dodaje jeszcze jeden motyw wdzięczności: „wielu snem śmierci upadli, co się wczoraj spać pokładli, my się jeszcze obudzili, byśmy Cię Boże chwalili”.
Cała też Eucharystia winna być mówionym i przeżywanym wobec Boga wielkim „dziękuję”.
W czasie Eucharystii stajemy przed Bogiem ze świadomością naszych win. Przychodzimy do Boga z balastem grzechów, czy może tylko niewielkich słabości i uchybień. Słowo „przepraszam” otwiera wierzącym drogę do Bożego Miłosierdzia. To właśnie to słowo czyni wiernych „godniejszymi” sprawowania Eucharystii. Ojciec Biskup przy tym słowie nie zapomina także o jego horyzontalnym wymiarze. Do ołtarza nie można przychodzić ze zdradą w sercu do drugiego człowieka. Nie można przychodzić i jednać się z Bogiem, bez uprzedniego pojednania się z drugim człowiekiem: „Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam wspomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar swój przed ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim! Potem przyjdź i dar swój podaruj!” (Mt 5, 23-24)
Z trzecim słowem „proszę” jest nie zawsze wiernym do twarzy. Bóg wiernym niczego nie daje jako jałmużny. On nas – jak uczy Ojciec Biskup Józef – zawsze obdarowuje miłością. Bóg się cieszy, gdy Go o coś prosimy. Jezus zachęca nas: „I ja wam powiadam: Proście, a będzie wam dane; szukajcie a znajdziecie; kołaczcie a otworzą wam. Albowiem każdy, kto prosi, otrzymuje, kto szuka znajduje, a kołaczącemu otworzą. Gdy którego z was syn poprosi o chleb, czy jest taki, który poda mu kamień? Albo gdy prosi o rybę, czy zamiast ryby poda mu węża? Jeśli więc wy choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec wasz, który jest w niebie, da to, co dobre, tym którzy go proszą”. (Łk 11, 9-13). Proszenie jest wyrazem uznania ludzkiej niedoskonałości, ograniczoności, niemocy. Jest także wyrazem pokory. Ludziom pysznym bardzo trudno przychodzi proszenie. Im niekiedy ambicja nie pozwala kierować prośby o pomoc do Boga. Czuja się samowystarczalni. Wobec Boga ludzkie prośby mają zawsze sens. Dlatego trzeba zawsze Boga prosić o Jego dary.
Przed zakończeniem Eucharystii Ojciec Biskup udziela wiernym biskupiego błogosławieństwa Trójcy Przenajświętszej. Błogosławieństwo Boże przyczynia się do wzrastania duchownego, do lepszego życia oraz zwycięstwa nad złem i trudnościami życiowymi. W błogosławieństwie kryje się postawa maksymalistyczna w rozwoju duchowym. Człowiek wierzący nie może zadowalać się stanem faktycznym, ale dążyć do stanu doskonalszego, nie może się też zatrzymywać na jakimś etapie, ale kroczyć ku górze, „lepiej, wyżej, pełniej, dokładniej, więcej, doskonalej” (bp. J. Pazdur). Często Ojciec Biskup uczy, że najtrudniej jest zwyciężyć samego siebie, że największe zwycięstwa, to zwycięstwa odnoszone nad samym sobą.
Te trzy słowa Ojca Biskupa Józefa Pazdura: „dziękuję”, „przepraszam”, „proszę”, powinny znajdować się w słowniku każdego chrześcijanina. Winny też często pojawiać się na ustach uczniów Chrystusowych. Są one esencją duchowej kultury wierzącego chrześcijanina.
Księdzu Biskupowi Józefowi Pazdurowi – Jubilatowi – kapłani i wierni z Dolnego Śląska są wdzięczni za to, że w swej posłudze biskupiej słowa te nie tylko powtarza, ale je realizuje, że nimi na co dzień promieniuje. Tu tkwi jedna z przyczyn, że wszyscy, którzy mieli szczęście zetknąć się z biskupem Józefem Pazdurem uważają kontakt z nim za dar Bożej łaski. Dziękują Bogu, że dał archidiecezji wrocławskiej serdecznie dobrego człowieka, który swym stylem życia przypomina Boskiego Zbawiciela Jezusa Chrystusa i bł. Edmunda Bojanowskiego, który w latach 1832 – 1836 chodził we Wrocławiu tymi drogami, którymi chodzi bp. Józef Pazdur.
Ks. Ryszard Staszak
Wesprzyj odbudowę kościoła na Ślęży
BS w Kątach Wrocławskich o/Sobótka
Nr konta (w PLN)
50 9574 1015 2003 0200 1520 0001
z dopiskiem "Ocalmy Kościół na Ślęży"
ul. Jagiellońska 1A Sulistrowice, 55-050 Sobótka, tel. 71 723 40 84, e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi.
Pliki cookies i polityka prywatności >